Dosyć świństw! Czas podzielić tabor na gromady.
Nie ma tutaj dużo roboty, przecież się w rodzinach znacie..
Musicie wskazać Matkę/Ojca rodziny. Im należą się szczególne względy.
Rodziny mogą przyjechać na wesele w składach max 6 osobowych.
DO soboty do 23.00 do rodziny przyznajecie się sami, w innym przypadku zostaniecie przydzieli na podstawie testu DNA.
Czekam na informacje od Was. Nie zdziwcie się jeśli okaże się, że Wasza rodzina się powiększyła…
Zadbajcie o kreatywne prezenty. To 10 Rajd Cieni. Nie wiadomo kto zostanie obdarowany!
Jeśli umieścicie parę słów o swojej rodzieni – będzie super.
Nasza rodzina poniżej!
LALA – MATKA
LALA Urodziłam się dawno, dawno temu. Urodziłam się na wozie w drodze pomiędzy kolejnymi przystankami naszego Taboru. Z domu Demeter na imię mam LALA, bo taka śliczna byłam jak się urodziłam. Moja mama miała 13 lat kiedy mnie urodziła. Był też mój ojciec, ale jak to w taborze do dziecka przyznają się wszyscy, zwłaszcza po wódce. Moją mamę Do Bazyl codziennie rano odstawiał przed kościół, a mnie razem z nią. Do 5tego roku udawałam niemowlaka. Nauczyłam się spać w dzień a kraść w nocy. Do tej pory mam tak zręczne ręce, że ani się obejrzysz a zostaniesz bez niczego. Uważaj! Tyle dobrze, że wszystkie skradzione rzeczy kładę zawsze koło pieca i każdy wie, gdzie powinien swoich rzeczy szukać. Nawet nikt mnie już w domu nie pyta. Mama po tym trudnym porodzie nie mogła już mieć dzieci, a to rzadko się zdarza w romskich rodzinach. Była więc niezwykle popularna. Po skończeniu 6tego roku życia praktycznie nie miałam z nią kontaktu. Musiałam sobie radzić. Podpatrzyłam, że moje ciotki i babka potrafią nieźle zarobić na wróżbach… Ale ja zawsze chciałam więcej lepiej, bardziej. Wymyśliłam więc, że zwykła cyganeczka zostanie zwykła cyganeczką nawet jak umie wróżyć i wróżby się spełniają. Lepiej być cyganeczką w opętaniu. Wywracałam oczy, nauczyłam się mówić innymi głosami i dziwacznie się kołysałam. Kto koło takiego dzieciaka przejdzie obojętnie, tym bardziej że krzyczy do Ciebie, że wie co zrobiłeś! Po tych akcjach próbowali mnie porywać, zabijać, nawet wyrwać język, ale poza kilkoma drobnymi bliznami wyszłam z tych akcji bez szwanku. Najważniejsze, że zarobiłam krocie mówiąc im co mają dalej robić. A radę miałam zawsze jedną „Nie przyznawaj się choćby Cię za rękę złapali, a nikt Ci nic nie zrobi”. No i trafiłam na kilku bogatych ludzi, którzy zapewnili mi godziwy byt za moje wróżby. Na początku to był ksiądz, którego złapali na szpiegostwie. Nie przyznał się, rżnął głupa i wkrótce nawet uruchomił własną rozgłośnię radiową. Obiecał mi promil ze swoich dochodów. Wywróżyłam, że dopóki będzie płacił będzie szczęśliwy. Mam coraz większą ochotę zwrócić mu kolejny przelew, który BTW jest GIGANTYCZNY!!!! Jakoś tak kręciłam się w tym towarzystwie polecana od jednego kombinatora do drugiego i kasa stawała się coraz większa. Mieszkałam spokojnie sama w małym mieszkanku na Mariensztacie. Aż w wieku 13 lat poczułam, że muszę wrócić na stare śmieci, założyć rodzinę i ustatkować się. Odnalazłam najbliższy tabor (teraz już stacjonarny) i któregoś wieczoru dołączyłam do ognistej zabawy z tańcem, skokami przez ognisko i śpiewem. Bardzo mi się podobało, a najbardziej podobał mi się Don Vasyl! Cygan nad Cyganami. Miał żonę i 7ro dzieci. Co było robić… Krok po kroku realizowała swój plan. Pozbywałam się żony, dzieci, potem teścia, teściowej, kuzynów ze strony żony – nie będę wchodzić w szczegóły. Po 3 miesiącach zostałam jego żoną, a 7 miesięcy później narodziła się nasza córka Repa. I tak jak moja matka więcej dzieci mieć nie mogłam.. A może i były? Tylko chłopcy? Drogi towar… Repa – moje oczko w głowie wyrosła. I nie tak jak moja matka, poświęcałam jej każdą wolną chwilę. Nie musiała nigdy pracować, a co dalej dowiecie się na Rajdzie